| | | WIADOMOŚCI KWIETNIA 2024 | |
| | | REKLAMA REKLAMA REKLAMA REKLAMA REKLAMA REKLAMA REKLAMAREKLAMA REKLAMA REKLAMA REKLAMA REKLAMA REKLAMA REKLAMA | |
|
PARYŻ, 4-13 listopada 2010
REPREZENTACJA - PROGRAM - MEDALE POLAKÓW
PARYŻ, Grand Palais, 11 listopada 2010
Kluczowym dla polskich florecistów był dziś przegrany w 1/8 finału mecz
z Koreą. Polacy, walczący w składzie: Tomasz Ciepły, Paweł Kawiecki, Leszek Rajski, Marcin Zawada ulegli w nim 37:45. To zamknęło im drogę do podium i mogli już tylko walczyć o miejsca 9-16. Gdyby wygrali ostatnie spotkanie z USA (a przegrali 43:45) można by uznać, że wywiązali się z tego w stu procentach. Jednak Amerykanie byli nieznacznie lepsi i nasi zajęli ostatecznie miejsce dziesiąte.
Mistrzami świata zostali Chińczycy, którzy w finale pokonali
Włochów 45:43.
Dla polskich florecistów sprawdził się niestety czarny scenariusz.
Po rozgrzewce z ekipą z Kataru, Polacy w 1/8 finału trafili na Koreańczyków, którzy okazali się zbyt mocnymi rywalami. Drużynie prowadzonej przez fechtmistrza Stanisława Szymańskiego pozostały więc zmagania o miejsca
9-16. Rozpoczęli je od rozgromienia Brazylijczyków, by potem po nerwowej końcówce zwyciężyć Austriaków, a udział w mistrzostwach zakończyli meczem ze Stanami Zjednoczonymi. Meczem, który był zdecydowanie najciekawszym w wykonaniu biało-czerwonych. Po zakończeniu pierwszej rundy, składającej się z trzech walk, prowadzili oni 12:10. Po kolejnej to rywale mieli na swoim koncie o jeden punkt więcej (30:29). Przed ostatnim pojedynkiem, do którego stanęli Paweł Kawiecki i Gerek Meinhardt, wynik brzmiał 35:35. Pierwsze dwa trafienia zadał Polak, ale później inicjatywę przejął Amerykanin, doprowadzając do stanu 44:40 dla swojej drużyny. Jednak Kawiecki nie poddał się i przez kolejne 14 sekund trzy razy dosięgnął przeciwnika i brakowało mu już naprawdę niewiele. Niestety jankes zachował zimną krew i zakończył spotkanie wynikiem 45:43. Tomasz Ciepły, Paweł Kawiecki, Leszek Rajski i Marcin Zawada ukończyli turniej na 10 miejscu.
Tymczasem dalej trwały zmagania o najcenniejsze trofea. W fazie ćwierćfinałowej najciekawszy przebieg miała konfrontacja pomiędzy Koreą
a Włochami. Zwycięzcy Polaków prowadzili dosyć wyraźnie, kiedy przy stanie 35:29 dla Azjatów na planszę wyszli Young Ho Kwon i Andrea Cassara.
Przez kolejne trzy minuty Włoch po prostu rozbił swojego vis-a-vis. Dobrze wykorzystał pełny czas walki, w której zwyciężył aż 11:0 (!). To był knock-out, po którym Koreańczycy się już nie podnieśli. Uskrzydleni reprezentanci Italii stanęli następnie do półfinału przeciwko Japonii i natychmiast zostali sprowadzeni na ziemię przez Kentę Chidę i Yukiego Otę, którzy wyprowadzili swoją drużynę na prowadzenie 10:3. Wtedy do walki ruszył znowu Cassara i...Ryo Miyake. Młody florecista z kraju wschodzącego słońca siedział do tej pory na ławce rezerwowych i nie stoczył w zawodach żadnego pojedynku,
aż tu nagle został rzucony na głęboką wodę, przeciwko aktualnym mistrzom świata. Seguru Awaji, który do tej pory radził sobie bardzo przyzwoicie, pozostał tym razem w odwodzie. Niestety nie znamy motywów decyzji trenera Japończyków, ale niezależnie od nich okazała się ona fatalna
w skutkach. Miyake został rozbity przez Cassarę 12:3. "Poprawił" Valerio Aspromonte, wygrywając 5:0 z Chidą i Włosi prowadzili już 20:13. Ponowne wprowadzenie Awajiego nie pomogło i od tej chwili Włosi systematycznie powiększali prowadzenie. Po zwycięstwie 45:30 awansowali do finału.
W obronie tytułu mistrzowskiego fechtować mieli z Chińczykamii.
Wcześniej rozegrano jednak mecz o trzecie miejsce. Spotkali się w nim starzy paryscy znajomi czyli Japończycy i Rosjanie. W ostatnich dwóch starciach nad Sekwaną (podczas prestiżowego Challenge Rommel w roku 2007 i 2008) zwyciężali ci pierwsi, kontynuując chwalebną tradycję Cesarskiej Floty Wojennej z bitwy pod Cuszimą. Półfinałowa porażka najwyraźniej podcięła skrzydła poddanym cesarza Akihito i wydawało się, że Rosjanie dadzą
w końcu radę przeciwnikom. W pewnym momencie prowadzili już 17:7,
ale wtedy obudził się Yuki Ota. Po początkowej porażce 0:5 z Renatem Ganiejewem powrócił do swojej taktyki, która doprowadziła go do medalu indywidualnego, a która polegała, bagatela, na zmiataniu przeciwników
z planszy. Pokonanie 13:7 Artioma Siedowa odmieniło losy meczu,
a skromniejsze już zwycięstwo Oty nad Aleksandrem Czeremisinowem przypieczętowało pierwszy w historii medal mistrzostw świata dla japońskiego floretu męskiego.
Mistrzami świata zostali Chińczycy, którzy w finale pokonali Włochów. Bohaterem spotkania był niewątpliwie Sheng Lei, walczący w chińskim zespole na ostatniej zmianie. Kiedy wychodził na planszę przeciw Andrei Baldiniemu jego drużyna traciła do teamu z Italii 4 trafienia. Kiedy unosił
ręce w geście zwycięstwa wynik brzmiał już 45:43 dla Chin. Pojedynek Lei
z Baldinim zakończył się rezultatem 9:3 (!). To była prawdziwie "chińska łaźnia" sprawiona zeszłorocznemu mistrzowi świata przez aktualnego wicemistrza. Tak więc floretowe podium drużyn jest w tym roku w 2/3 azjatyckie.
M&M
FLORET MĘŻCZYZN
Ćwierćfinały:
Włochy - Korea 45:40
Japonia - Niemcy 45:38
Rosja - Francja 45:30
Chiny - Wielka Brytania 45:29
Półfinały:
Włochy - Japonia 45:30
Chiny - Rosja 45:38
Finał:
Chiny - Włochy 45:43
O 3 miejsce:
Japonia - 45:42
Kolejność:
1 Chiny
2 Włochy
3 Japonia
4 Rosja
5 Niemcy
6 Francja
7 Korea Południowa
8 Wielka Brytania
------------
10 Polska
Startowało 30 drużyn.
Mecze Polaków:
1/16
Polska - Katar 45:10
1/8
Polska - Korea 37:45
O miejsca 9-16
Polska - Brazylia 45:14
O miejsca 9-12
Polska - Austria 45:39
O miejsce 9
Polska - USA 43:45
|
|
|
|